Dieta Odchudzanie Wywiad Zdrowe odżywianie

„Chodagang przywrócił mi wiarę w ludzkie dobro” – wywiad z Fajterką Klaudią Koch

11/08/2020

Zastanawiasz się czy warto się tak męczyć? Czy wylewanie siódmych potów i dieta mają sens w walce o lepszą wersję siebie? Mamy dla Ciebie zastrzyk świeżej motywacji od Klaudii Koch – niezwykłej Fajterki. Jej historia jest prawdziwą inspiracją do pracy nie tylko nad pięknym ciałem, ale również do metamorfozy swojego wnętrza.

Inspirująca historia Fajterki #Chodagang

Klaudia, opowiedz nam, jak wyglądało Twoje życie przed rozpoczęciem treningów z Ewą Chodakowską?

Ojejku, ja z Ewą „znam się” już ponad 7 lat i w sumie to ciężko jest mi sobie przypomnieć, jak wyglądało moje życie przed nią. Jedno jest pewne – nigdy nie byłam wielbicielką sportów. Na w-fie zawsze starałam się schować w cieniu, nie lubiłam gier zespołowych, ani biegów. Mimo wszystko nie byłam wtedy otyła, wręcz przeciwnie, wyglądałam szczupło. Tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy. Tak naprawdę odkąd pamiętam, zawsze byłam na diecie.

Kiedyś nosiłam do szkoły marchewkę pokrojoną w słupki i tylko to jadłam cały dzień. Później przyjechałam do Anglii i to tutaj zaczęłam bardzo tyć. Nie miałam pojęcia o prowadzeniu domu, gotowaniu, zdrowym odżywianiu – nigdy wcześniej nie musiałam się tym przejmować. Zajmowała się tym moja mama. Nagle musiałam sama się nakarmić – przerosło mnie to. Zaczęły się kolacje w McDonaldzie; był czas, gdy potrafiłam zjeść prawie pół kilo frytek – sama. To właśnie wtedy po raz pierwszy przytyłam. Nie wiem do jakiej wagi, ale na pewno ważyłam ponad 90 kilogramów, jeśli nie 100. 

A jak długo trenujesz? Kiedy zauważyłaś pierwsze efekty?

Trenować zaczęłam w 2013 i tak trwam, z dłuższymi czy krótszymi przerwami, aż do dzisiaj. Gdy pierwszy raz zaczęłam treningi z Ewą, trenowałam raczej, żeby już bardziej nie przytyć, niż schudnąć. Dopiero gdy w lutym 2019 roku po raz enty wykupiłam dietę BeDiet i zaczęłam znowu częściej, regularniej trenować, to efekty zauważyłam bardzo szybko. Pamiętam, że w lutym 2019 roku zaczynałam z wagą 80 kilo. W kwietniu, gdy startowała pierwsza edycja wyzwania Mission Beach Body, ważyłam już chyba 74 albo 72 kilo.

Powiesz nam, dlaczego trenujesz z Chodą? Co Cię skłoniło do wybrania jej treningów? Jak to się wszystko zaczęło?

W sumie to wszystko przez i dzięki koleżance. Pamiętam jak dzisiaj, gdy w 2013 roku podesłała mi metamorfozę jednej z dziewczyn, którą Ewa udostępniła u siebie na Facebooku. Napisała: zobacz Klaudia, skoro ona dała radę, to ty też możesz. Powiem szczerze, że ja w tamtym momencie jeszcze chyba nie myślałam o sobie, jako o osobie z poważną nadwagą. Nigdy wcześniej nikt mi tego też nie wytknął. Przynajmniej ja niczego takiego nie słyszałam, ani nie widziałam. W tamtym momencie popatrzyłam na siebie w lustrze i pomyślałam, że może warto chociaż wygooglować, kto to jest ta Chodakowska i jak ona robi te czary. Zobaczyłam treningi na YouTube: Skalpel, 6-cio minutówki, Killer, Turbo, spróbowałam i stwierdziłam, że dam temu szansę. Pamiętam, jak moja siostra przyglądała mi się, gdy robiłam Skalpel i nie rozumiała, jak ja chcę od tego schudnąć. Ja wierzyłam, że to musi zadziałać. No i zadziałało!

Co Cię skłoniło do zawalczenia o lepszą wersję siebie? Co było Twoim głównym celem od początku?

Na początku głównym motywatorem było to, jak wyglądałam. Może to przykre i złe, ale jakoś w wieku 21 lat nie martwiłam się zdrowiem, ale tym, że w sukience wyglądam jak mały słonik. Dookoła miałam same szczupłe osoby: moje przyjaciółki, siostra, mama. Też chciałam tak wyglądać. Chciałam znowu poczuć się dobrze sama ze sobą. Chciałam poczuć, że podobam się chłopakowi, chciałam poczuć się kobieca i seksowna.
Ale nie chodzi też o sam wygląd. Wraz z wagą utraciłam swoją pewność siebie, wycofałam się, nie potrafiłam decydować o sobie, życie przelatywało mi przez palce. Nie podobało mi się to. Może to być dziwne, bo mówi się, że wygląd nie ma znaczenia, ale u mnie to, jak wyglądam, łączy się z tym, jak się czuję. Dlatego wiedziałam, że jeśli schudnę, to uda mi się też zmienić wewnętrznie. Myślę, że podziałało.

Czy te cele się zmieniły z biegiem czasu?

Jasne, że tak! Moim głównym celem teraz jest: wytrwać. Wytrwać w zdrowym odżywianiu, w byciu aktywną i nie dać się złamać przeciwnościom losu. Dodatkowo, podczas wyzwania Mission Beach Body, odkryłam w sobie misję. Zauważyłam, że jestem w stanie motywować innych do działania. Stwierdziłam, że skoro tak się dzieje, to marnotrawstwem, a wręcz grzechem, byłoby tego nie wykorzystać. Tak więc moim drugim, bardzo ważnym, celem jest dotrzeć do jak największej liczby osób. Nie tylko kobiet. Chciałabym im pokazać, że niemożliwe nie istnieje. Za pierwszym razem schudłam około 40 kilogramów, a teraz znów już 21. Skoro ja, dziewczyna jak każda inna, dałam radę, to każdy może to zrobić.

moim (…) celem jest dotrzeć do jak największej liczby osób, nie tylko kobiet, i pokazać, że niemożliwe nie istnieje

Klaudia Koch, Fajterka #Chodagang

A czy pamiętasz swój pierwszy trening z Ewą? Jakie uczucia towarzyszyły Ci po zejściu z maty?

Wydaje mi się, że był to Skalpel. Założyłam sobie, że bez względu na wszystko, „zrobię” go w całości. Oczywiście, większość tylko oglądałam niedowierzając, jak to jest możliwe, że nie jestem w stanie wykonać tak prostych ruchów. A to, co dałam radę zrobić, robiłam w mniejszych ilościach powtórzeń, niż powinnam. Moje ciało w tamtym momencie mogło znacznie mniej, niż podpowiadał mi mój umysł. Było wręcz odwrotnie – głowa chciała jeszcze, ale mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Co do wrażeń po pierwszym treningu, nie będę kłamać, nie zakochałam się w Ewie od pierwszego Skalpela. Za to podobało mi się, jak do mnie mówiła, więc stwierdziłam, że jeszcze się z nią trochę pomęczę 😉

Jak długo trwa już Twoja przygoda z #Chodagang?

Kwiecień 2019 – to był przełom w moim życiu. Właśnie wtedy zaczęło się Mission Beach Body, pierwsza edycja tego wyzwania. Zaczęłam pisać komentarze pod postami dziewczyn, a one zostawiały słowa wsparcia u mnie. To było nowe, ale naturalne. Jakbym wskoczyła na swoje miejsce. Jak gdyby ono od zawsze na mnie czekało. Takiej ilości wsparcia, jak od Chodagangu, nie dostałam nigdzie. Dziewczyny ćwiczyły i śmiały się ze mną. Ale też płakały ze mną, gdy pod koniec wyzwania miałam wycinany wyrostek robaczkowy i nie mogłam go zakończyć tak, jakbym chciała. Podczas tego wyzwania założyłam też grupę #TorbayCwiczyZChodakowska – to grupa dziewczyn mieszkających w mojej okolicy, tutaj w Anglii.

Początkowo spotykałyśmy się w wynajętej salce przy kościele, później ćwiczyłyśmy w parkach i przy plaży. W tamtym roku udało mi się też zorganizować pięć dość sporych treningów Chodagangu na świeżym powietrzu. Uwielbiam te nasze spotkania. Często widzimy się na żywo po raz pierwszy, a czujemy się ze sobą tak swobodnie, jak najlepsze przyjaciółki. Razem się pocimy, wymieniamy przepisami na fit ciacha i opowiadamy swoje historie.

Właśnie te historie były dla mnie inspiracją do kolejnego projektu, który, za zgodą szefowej, zaczęłam 3 kwietnia 2020 roku. Mówię tutaj o wywiadach, które przeprowadzam na swoim koncie na Instagramie. To rozmowy na żywo z Fajterkami, których przemiany Ewa dodaje ku motywacji na swoich social mediach. Te kobiety to źródło inspiracji, motywacji i wiedzy. Szkoda byłoby, żeby to wszystko zostało zamknięte tylko w zdjęciach i krótkich postach na ich profilach. Oczywiście pierwotnie moją inspiracją były tutaj Fajterki, które można znaleźć na YouTube Ewy Chodakowskiej, jednak mi było mało. Chciałam usłyszeć więcej, chciałam poznać ich historie od początku. Posłuchać o wzlotach i upadkach. Pomyślałam wtedy, że skoro mnie to motywuje i podtrzymuje na duchu, to może innym też się przyda. Od tamtego czasu przeprowadziłam trzydzieści takich wywiadów, a dodatkowo rozmawiałam też z psycholog i fizjoterapeutką, bo myślę, że taka wiedza też nam się przyda.

Twoja determinacja i chęć dzielenia się motywacją są godne podziwu. Czy to wszystko miało też wpływ na inne aspekty Twojego życia?

Ogromny. Przestałam się wstydzić. Przestałam się ukrywać za czarnymi ubraniami. Początek roku 2019 był dla mnie wyjątkowo trudny. Czułam, jak się zapadam w sobie, nie miałam na nic siły ani ochoty. Rzadko się śmiałam, często płakałam.

Dopiero podjęcie wyzwania Ewy zaczęło dawać mi jakąś radość. Nie od początku rozumiałam ten fenomen, ale teraz myślę, że zdrowe odżywianie + aktywność fizyczna + Chodagang = wielkie szczęście. Totalnie czuję się szczęściarą, mogąc być częścią takiej społeczności. Teraz wiem, że choćby nie wiem co się działo, nie jestem sama. Każdego dnia oglądamy wiele zła dziejącego się na świecie. Chodagang przywrócił mi wiarę w ludzkie dobro. Kiedyś nie potrafiłam powiedzieć innej kobiecie komplementu, sama nie potrafiłam ich też przyjmować. Teraz? Żaden problem. Potrafię zatrzymać kogoś na ulicy, żeby powiedzieć, że ma super fryzurę. Tak samo ja, już nie liczę szczelin w chodniku, idąc do sklepu, prędzej już wpadnę na słup z głową wysoko podniesioną.

Mam w głowie wiele marzeń, które szybko zamieniam w plany, a te zaraz realizuję. Jednym z takich marzeń były studia. Długo nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, aż w końcu zrozumiałam, że moją miłością są podróże. Jednak mieszkam za granicą i obawiałam się, że bariera językowa jest za duża i nie dam rady. Teraz już wiem, że nie ma w życiu takich barier, których nie byłabym w stanie przeskoczyć – we wrześniu zaczynam studia na kierunku związanym z turystyką, tutaj w Anglii i wiem, że świetnie sobie poradzę.

Każdy ma czasem ciężkie chwile – miałaś kiedyś ochotę się poddać?

Niejednokrotnie myślałam, żeby to wszystko rzucić w pierony. Jak było mi ciężko i chciałam się najeść lodów, a musiałam pisać raport pod postem Ewki – myślałam: po co ja się tak katuje, przecież to nie ma sensu. Gdy waga się zatrzymała na 3 miesiące i nie drgnęła ani kreseczki to myślałam, że równie dobrze mogę sobie to darować. Jednak dziwnym trafem Ewa zawsze to wyczuwa, wtedy zazwyczaj wejdzie na profil, da serduszko pod postem, albo co najlepsze doda Twoją metamorfozę u siebie na Instagramie i wtedy wiesz, że nie możesz się poddać, bo przecież ona patrzy.

Jak utrzymałaś motywację?

Przede wszystkim musimy przestać myśleć o motywacji jak o niezbędnym elemencie składowym sukcesu. Motywacja raz jest, a raz jej nie ma. No i to jest zupełnie normalne. Niestety motywacja to nie kamień, który możemy zawiesić na szyi i zawsze mieć przy sobie. Moim zdaniem ważniejsza jest determinacja i chęć progresu. Zawsze jest w życiu coś, co chcemy osiągnąć. Wyznaczanie sobie takich małych celów jest niesamowicie stymulujące. Ja na przykład zawsze odliczam sobie czas do małych wydarzeń: randka w weekend, wyjazd do rodziny za 3 tygodnie, wakacje nad morzem za 3 miesiące. Dodatkowo dobrze jest mieć świadomość czy to, co robimy, jest tylko na chwile, czy już na stałe. Ja pracuję na #formazycia na całe życie dlatego nie chcę polegać na motywacji, bo wiem, że mogłabym się zawieść. A jeśli już musimy się czymś motywować, to moja rada jest taka: wydrukuj sobie swoje najgorsze zdjęcie, wtedy, gdy czułaś się najgorzej we własnym ciele, najbardziej niezadowolona z życia i przyklej je w widocznym miejscu – niech ten widok będzie dla Ciebie motywacją, zachętą do tego, żeby już nigdy nie doprowadzić się do takiego stanu.

Czy są jakieś produkty (ze sklepu BeBio), które pomogły Ci osiągnąć swój cel? Masz jakieś ulubione, które poleciłabyś innym dziewczynom?

Uwielbiam wszystkie przekąski; cookie, batoniki, smoothies, superfoods. Myślę, że są one świetnymi zamiennikami dla tych niezdrowych ciastek i czekoladek, po które zwykle sięgamy w chwilach zwątpienia. Zauważyłam też, że w ofercie dostępnych jest coraz więcej fit akcesoriów jak np. obciążniki na kostki, taśmy, piłki. Wszystkie te rzeczy są mega pomocne, a dodatkowo tak ślicznie wyglądają, że aż się chce ich użyć

Jeszcze na koniec – jaką dałabyś radę początkującej Fajterce?

Wiem, że dużo dziewczyn się zastanawia, debatuje, czy zacząć i czy dadzą radę. Moja rada jest taka: przestań myśleć, zacznij działać. Serio, Ewa daje wszystkie podstawowe elementy potrzebne na start praktycznie na talerzu. Teraz jeszcze są te treningi na żywo – no przecież to aż szkoda nie skorzystać. Dodatkowo pisz, rozmawiaj, nie bój się kontaktować z innymi Fajterkami. My jesteśmy wszystkie super życzliwe i pomocne, każda zawsze chętnie odpowie na pytania, nakieruje bo same kiedyś byłyśmy w tym samym punkcie i wiemy, jak ważne jest wsparcie drugiej kobiety. Nie będę tutaj wspominać o zmianie nawyków żywieniowych, bo o tym, że dieta w odchudzaniu się jest najważniejsza, wiedzą wszyscy.

  • Reply
    Karina_active
    11/08/2020 w 18:45

    Moja kochana Klaudia. Jestem wdzięczna za to że ciebie mam. Moja fajterka, moja motywacja i wsparcie. Kocham

  • Reply
    Panna Aleksandra Anna
    12/08/2020 w 11:16

    Genialny wywiad! 😍 Brawo Klaudia ❤️❤️❤️

  • Reply
    Kaska
    13/08/2020 w 16:59

    Super … Dzieki bardzo za dodatkowa motywacje 😘
    Ps. Z tego co pamietam moim pierwszym treningiem tez byl skalpel na YouTube 😁 … W tej chwili jestem na Bediet + BedietTv …. Czasami jest lepiej, czasami gorzej, ale staram sie cwiczyc jak najczesciej
    Jeszcze raz dziekuje … Mysle, ze Twoja historia jeszcze bardziej mnie zmobilizuje Pozdrawiam bardzo serdecznie 😊😘

Skomentuj